W marcu zagościła piękna wiosna w Londynie... w moim ogródku pojawiły się piękne kwiatuszki.. po których teraz pozostały już tylko zdjęcia..
.. słońce , ciepełko... pełno kwiatów w całym mieście... aż tu nagle przyszedł kwiecień... zimno, cimno i deszczowo.. I jak tu wiosnę zaprosić do domu chociaż??? Ja jakiś czas temu zasiałam rzeżuchę , która rośnie w tempie błyskawicznym .. cudnie wpasowuje się w klimat wiosennych kanapeczek :) tu w Anglii nie wiem czemu rzeżucha jest ciężko dostępna.. dlatego będąc we wrześniu w Polsce zakupiłam sobie dwie saszetki z magicznymi nasionkami..
Co do nasionek, czasem sobie dogadam kanapkami z Nutellą ale za namowa mojej Mamy posypuje je NASIONAMI LNU..
Takie śniadanko to ja lubię :D .. z innej beczki tęskni mi się za polskimi truskawkami... tutejsze truskawki dostępne w sklepach z prawdziwymi truskawkami mają niewiele wspólnego... ale ... "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma .. "
.. takie kanapki z truskawkami i cukrem kojarzą mi się z latem w Polsce.. nigdy mi się nie nudziły i mogłam je podjadać codziennie na śniadanie..
truskaweczki pojawiają się również czasem na naleśnikach ... mmmm ...nadzienie z białego sera i cukru waniliowego w połączeniu ze śmietaną i truskawkami... NIEBOOO W GĘBIE...
Ja na diecie nie jestem ... i tak na prawdę na diecie byłam tylko raz.. wytrzymałam tylko tydzień jedząc jajka i sałatę z cytryną ;) kocham jedzenie..więc jem to co chcę i kiedy chcę ... pewnie stąd ta oponka na brzuszku.. a wy jak zapraszacie wiosnę??
niedziela, 22 kwietnia 2012
sobota, 21 kwietnia 2012
CIASTOmania z pudełek ( część 2 )
Hmmm.. ciasta z pudełek... "zaliczyłam " już 2 razy "KARPATKĘ" , 2 razy "KOPIEC KRETA" , raz "KRÓWKĘ"... sama nie wiem czy Karpatka czy Kopiec Kreta zgarnął większą ilość komplementów..fakt faktem obydwa wyglądały i smakowały wybornie ;)))
"karpatka" nr 1.. była moim pierwszym pudełkowym wypiekiem..niestety trochę przypaliłam jedną połowę..ale pod toną cukru pudru nic nie widać ;PP
posiadam tylko prostokątne brytfanki więc nawet "kopiec kreta" nie ma takiego kształtu jaki mieć powinien.. ale szczerze mówiąc nikt nie zwracał na o uwagi ;P ..
Robiąc "krówkę" dodałam trochę za dużo kawy przez co bardziej smakiem przypominała "tiramisu" ;)
Wielkanocna "karpatka" czyli moja osobista "karpatka" nr 2 wyszła już znacznie lepiej... "człowiek uczy się na błędach" ...
Ale co tak na prawdę kryje się w tych magicznych torebkach , kóre znajdujemy w opakowanianiach "ciast pudełkowych" ??? czyżby środki spulchniające i sama chemia , do której czasem wystaczy dodać jajko, masło czy melko... co powoduje , że ciasta zawsze nam się udają??? W dobie dzisiejszych czasów nawet produkty "light" są nafaszerowane chemią ...
Wiem , że lenistwo i ławizna wykonania, koszty to dobre powody by skusić się na takie wypieki...
ale może czasem warto sie postarać i zrobić ciasto "tradycyjną" metodą z "tadycyjnymi" składnikami ...
"karpatka" nr 1.. była moim pierwszym pudełkowym wypiekiem..niestety trochę przypaliłam jedną połowę..ale pod toną cukru pudru nic nie widać ;PP
posiadam tylko prostokątne brytfanki więc nawet "kopiec kreta" nie ma takiego kształtu jaki mieć powinien.. ale szczerze mówiąc nikt nie zwracał na o uwagi ;P ..
Robiąc "krówkę" dodałam trochę za dużo kawy przez co bardziej smakiem przypominała "tiramisu" ;)
Wielkanocna "karpatka" czyli moja osobista "karpatka" nr 2 wyszła już znacznie lepiej... "człowiek uczy się na błędach" ...
Ale co tak na prawdę kryje się w tych magicznych torebkach , kóre znajdujemy w opakowanianiach "ciast pudełkowych" ??? czyżby środki spulchniające i sama chemia , do której czasem wystaczy dodać jajko, masło czy melko... co powoduje , że ciasta zawsze nam się udają??? W dobie dzisiejszych czasów nawet produkty "light" są nafaszerowane chemią ...
Wiem , że lenistwo i ławizna wykonania, koszty to dobre powody by skusić się na takie wypieki...
ale może czasem warto sie postarać i zrobić ciasto "tradycyjną" metodą z "tadycyjnymi" składnikami ...
BABCIOWY TORT i ciasta z pudełek ( część 1)
Muszę wam się przyznac do czegoś...z mojej rosnącej leniwatowości (nie ma? a właśnie , że od teraz jest takie słowo.. ) zaczęłam piec ciasta z pudełek.. tak się składa , że przez całe życie nie upiekłam tylu "normalnych" ciast ile w tym roku z tzw. pudełek..
Cóż ciasta "pudełkowe" mało kiedy nam nie wychodzą, opadają, zakalcują się ( czyżby znów nowe słowo) , jedyne co, to fakt , że można je przypalić z własnej winy lub braku uwagi ..są tak banalne i łatwe do wykonania , że nie trzeba być wybitną gospodynią domową by nasi degustatorzy zachwycali się smakiem, chwaląc twórczynię pod niebiosa..tak więc moja kulinarna samoocena w te Święta Wielkanocne podskoczyła na wyższy level...
Jak juz wcześniej wspomniałam , kilka razy w zyciu upiekłam "zebrę" i raz tort urodzinowy według przepisu mojej Babuni... Babcia słynie z tych tortów nie tylko w naszej rodzinie ale i wśród różnych znajomych czy przyjaciół ... na każde urodziny czy imieniny zazwyczaj pojawia się "babciowy tort" ..
moja Babunia zawsze dekoruje tort owocami ... ( ten na zdjęciach to tort z ostaniej Wilgilli , tak się składa , że wtedy moja Babcia obchodzi urodziny .. ) piecze biszkopt zawsze w prodziżu , który zapewne ma więcej lat niż ja;)
Tort zawsze składa się z 3 warstw..przeważnie nasączony jest kilkoma łyżkami spirytusu (wersja tylko dla dorosłych) ...na samym spodzie wita nas warstwa "różana" , potem kakaowa i na końcu waniliowa ...
(przepraszam za jakość zdjęcia ale to akurat pochodzi z Wigilii 2009 .. )
a tu jeden zrobiony przez moja Babcię a drugi przez Mamę.. z okazji 50 rocznicy ślubu Babci i Dziadka w 2007 roku...
Kilka lat temu mieszkając jeszcze w Irlandii, udało mi się zrobic taki tort.. trochę w orkojonej wersji.. ;))) zabrakło "różanej" warstwy i zamiast spirytusem był nasączony wódką.. niestety z samym biszkopem miałam "zakalcowy" problem.. więc znajomy pomógł mi zrobić go ponownie dzięki czemu tort wyglądał ładnie i smakował gościom :))
Te torty toważyszą mi odkąd pamiętam ... i zawsze są dla mnie ogromnym rarytasem , na który czekam od okazji do okazji ... :))))
Cóż ciasta "pudełkowe" mało kiedy nam nie wychodzą, opadają, zakalcują się ( czyżby znów nowe słowo) , jedyne co, to fakt , że można je przypalić z własnej winy lub braku uwagi ..są tak banalne i łatwe do wykonania , że nie trzeba być wybitną gospodynią domową by nasi degustatorzy zachwycali się smakiem, chwaląc twórczynię pod niebiosa..tak więc moja kulinarna samoocena w te Święta Wielkanocne podskoczyła na wyższy level...
Jak juz wcześniej wspomniałam , kilka razy w zyciu upiekłam "zebrę" i raz tort urodzinowy według przepisu mojej Babuni... Babcia słynie z tych tortów nie tylko w naszej rodzinie ale i wśród różnych znajomych czy przyjaciół ... na każde urodziny czy imieniny zazwyczaj pojawia się "babciowy tort" ..
moja Babunia zawsze dekoruje tort owocami ... ( ten na zdjęciach to tort z ostaniej Wilgilli , tak się składa , że wtedy moja Babcia obchodzi urodziny .. ) piecze biszkopt zawsze w prodziżu , który zapewne ma więcej lat niż ja;)
Tort zawsze składa się z 3 warstw..przeważnie nasączony jest kilkoma łyżkami spirytusu (wersja tylko dla dorosłych) ...na samym spodzie wita nas warstwa "różana" , potem kakaowa i na końcu waniliowa ...
(przepraszam za jakość zdjęcia ale to akurat pochodzi z Wigilii 2009 .. )
a tu jeden zrobiony przez moja Babcię a drugi przez Mamę.. z okazji 50 rocznicy ślubu Babci i Dziadka w 2007 roku...
Kilka lat temu mieszkając jeszcze w Irlandii, udało mi się zrobic taki tort.. trochę w orkojonej wersji.. ;))) zabrakło "różanej" warstwy i zamiast spirytusem był nasączony wódką.. niestety z samym biszkopem miałam "zakalcowy" problem.. więc znajomy pomógł mi zrobić go ponownie dzięki czemu tort wyglądał ładnie i smakował gościom :))
Te torty toważyszą mi odkąd pamiętam ... i zawsze są dla mnie ogromnym rarytasem , na który czekam od okazji do okazji ... :))))
Subskrybuj:
Posty (Atom)