Hmmm.. ciasta z pudełek... "zaliczyłam " już 2 razy "KARPATKĘ" , 2 razy "KOPIEC KRETA" , raz "KRÓWKĘ"... sama nie wiem czy Karpatka czy Kopiec Kreta zgarnął większą ilość komplementów..fakt faktem obydwa wyglądały i smakowały wybornie ;)))
"karpatka" nr 1.. była moim pierwszym pudełkowym wypiekiem..niestety trochę przypaliłam jedną połowę..ale pod toną cukru pudru nic nie widać ;PP
posiadam tylko prostokątne brytfanki więc nawet "kopiec kreta" nie ma takiego kształtu jaki mieć powinien.. ale szczerze mówiąc nikt nie zwracał na o uwagi ;P ..
Robiąc "krówkę" dodałam trochę za dużo kawy przez co bardziej smakiem przypominała "tiramisu" ;)
Wielkanocna "karpatka" czyli moja osobista "karpatka" nr 2 wyszła już znacznie lepiej... "człowiek uczy się na błędach" ...
Ale co tak na prawdę kryje się w tych magicznych torebkach , kóre znajdujemy w opakowanianiach "ciast pudełkowych" ??? czyżby środki spulchniające i sama chemia , do której czasem wystaczy dodać jajko, masło czy melko... co powoduje , że ciasta zawsze nam się udają??? W dobie dzisiejszych czasów nawet produkty "light" są nafaszerowane chemią ...
Wiem , że lenistwo i ławizna wykonania, koszty to dobre powody by skusić się na takie wypieki...
ale może czasem warto sie postarać i zrobić ciasto "tradycyjną" metodą z "tadycyjnymi" składnikami ...
Jeju jak ja dawno karpatki nie jadlam..,narobilas mi tyklo ochoty :P,z checia skosztowalabym twojej karpatki nr 2 :)
OdpowiedzUsuńno to kochana następnym razem zapraszam :D:D:D
Usuń